HartFord - INTERFACE ZERO PBF

INTERFACE ZERO pbf

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Moda

#1 2017-01-18 08:48:09

Fenrir

Administrator

Zarejestrowany: 2014-01-11
Posty: 281
Punktów :   

Akt I Scena 2 - Dominante

https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/originals/27/1e/90/271e900de7d188c5196fe1a2ed6f60c4.jpg

Przed bramą Dominante jak zawsze panował gwar i tłum. Mimo to trójka jeźdźców na koniach dość szybko przepchnęła się do bramy i zagłębiła się w przepych miasta. Dominante urzekało. Piękne ogrody, wspaniałe budynki, szerokie ulice. Przepych bijący niemal z każdego miejsca. Zapach morza mieszający się z zapachem kwitnących czerwonych róż zagłuszał niemal stęchły odór miasta. Wszędzie było pełno ludzi.
Dotarli na nieduży rynek. Nad ich głowami na rozwieszonej między słupami linie przechadzał się linoskoczek. Pod nim siłacz podnosił ciężkie sztaby. Siedzący na ławach podnosili kufle pijąc czyjeś zdrowie.
Ryneczek ten był najlepszym miejscem o ile mieli się rozdzielić. Torresa najprędzej znajdą albo w koszarach albo pod ściętym elfem. Z kolei Mendoza czeka na nich u siebie w domu…

=========================

W jukach Dymitrow ma mundury.

Offline

 

#2 2017-01-18 11:09:50

 Raga

Użytkownik

Skąd: Krosno
Zarejestrowany: 2014-01-12
Posty: 246
Punktów :   

Re: Akt I Scena 2 - Dominante

Markus Mercier:
- Co proponujesz Dymitrow?
- Rozdzielamy się i ustalamy miejsce spotkania?
- Tak na pewno szybciej załatwimy obie sprawy.
- W każdym razie jak byś potrzebował pomocy to możesz na mnie liczyć.

Offline

 

#3 2017-01-19 16:13:16

Elwin

Użytkownik

Zarejestrowany: 2016-10-25
Posty: 78
Punktów :   

Re: Akt I Scena 2 - Dominante

Nikoła Dymitrow:
- Rozdzielmy się, ja poszukam Torresa a ty załatw sprawę z Mendozą.
- Najpierw idę do koszar, umówmy się pod Ściętym Elfem ponieważ będę tam jak nie natrafie na Torresa w koszarach.

Offline

 

#4 2017-01-20 08:15:53

 Raga

Użytkownik

Skąd: Krosno
Zarejestrowany: 2014-01-12
Posty: 246
Punktów :   

Re: Akt I Scena 2 - Dominante

Markus Mercier:
- W takim razie widzimy się pod Ściętym Elfem.
Wykonuję przyjacielski pożegnalny gest ręką i kieruję się do domu Mendozy.
Na miejscu oddaję konia służącemu i kieruję się do wejścia do budynku.
Jeśli służba nie zareaguje i nie wyjdzie mi na spotkanie w drzwiach to wchodzę i zaraz za drzwiami rozpinam i ściągam płaszcz, ściągam również rękawiczki, odchrząkuję i czekam na służbę.
- Porucznik Markus Mercier do Pana Mendozy. Nie byłem umówiony, ale może mnie oczekiwać.
Rozglądam się po domu nie wychodząc poza przedpokój.

Ostatnio edytowany przez Raga (2017-01-20 08:21:47)

Offline

 

#5 2017-01-20 14:24:04

Fenrir

Administrator

Zarejestrowany: 2014-01-11
Posty: 281
Punktów :   

Re: Akt I Scena 2 - Dominante

*** Mercier ***

Po domu Mendozy nie było widać jego bogactwa. Dom był piękny, otoczony niedużym ogrodem pełnym róż. Posesja obramowana była niewysokim murkiem z wysoką pięknie zdobioną bramą. Mercier pochylił się lekko przejeżdżając pod nią. Dom się nic nie zmienił od lat. Pamiętał go jeszcze za czasów Hrabiego Moreau, Mendoza wtedy go kupił.
Zsiadając zastanawiał się, co też Moreau widział w tym wydrwigroszu. Służący w prostej liberii pojawił się momentalnie odbierając lejce od konia i zaprowadził go na tyły domu, gdzie znajdowały się niewielkie stajnie. 
Mercier nawet nie zdążył zastukać kołatką ozdobioną zgodnie z najlepszą tradycją kordyjskim krzyżem, gdy drzwi otworzyły się szeroko. Stała  w nich służąca w białym fartuchu i czepku pochylona w niskim ukłonie, którą odpychał niski zwalisty mężczyzna, z nalaną twarzą ozdobioną niezadbaną brodą i wąsem oraz rozczochraną czupryną.

http://www.aveleyman.com/Gallery/ActorsV/tve54754-3779-2014119-0.jpg

- Idź precz pokrako - warknął na służącą. - Witam w moich skromnych progach mość Mercier, nie trzeba było się fatygować Panie. - dodał bardzo uniżonym tonem. Wykonując aż nazbyt dworski ukłon. -
Ależ zapraszam do środka. - powiedział odbierając płaszcz, kapelusz i rękawice, które rzucił w stronę służącej. Po czym zaprowadził Merciera do niewielkiej biblioteki, która pełniła również rolę gabinetu.
Ściany zastawione regałami wypełnione bałaganem. Dokumenty, książki, bibeloty. Wszystko porozrzucane bez większego sensu. Po środku pokoju znajdowało się duże biurko, na którym również piętrzył się bałagan.
Mendoza zajął miejsce za biurkiem. Wskazując Mercierowi jeden z paru foteli, które stały obok.
- Niech Pan siada. Napije się Pan czegoś. - Mówiac to spod biurka mendoza wyciągnął pękatą kryształową karafkę z winem oraz dwa duże kieliszki.
Mendoza był jakiś zdenerwowany… Kieliszki strzelały mu w drżących rękach. Mówił szybko i był jakiś na siłę uprzejmy.


*** Dymitrow ***

Koszary Gwardii Dominante były umiejscowione bliżej centrum miasta, ale jednocześnie w pewnym oddaleniu od głównych ulic budynek robił duże wrażenie. Górował nad okolicą ufortyfikowanymi blankami i grubym murem. Wrażenie twierdzy nie do zdobycia burzył jednak absolutny brak strażników i drzwi otwarte na oścież.  Dymitrowa zawsze dziwił ten brak jakiejkolwiek ostrożności. Torres kiedyś podsumował jego opinię na ten temat twierdząc, że jest niepotrzebnie przewrażliwiony.

Dymitrow podjechał pod wejście i zeskoczył z konia, prowadząc go dalej za uzdę. Na dziedzińcu koszar ćwiczyły pary kadetów próbujących swoich sił w szermierce. Dymitrow obrzucił ich fachowym spojżeniem i stwierdził, że jeszcze trochę treningu jednak jest mu potrzebne.
- Dymitrow?.. Co tu robisz? - usłyszał za sobą znajomy głos. Odwrócił się i przywitał z Torresem.

https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/736x/c0/5b/3f/c05b3fb8a52b378176897385fcba36a1.jpg

Torres był wysokim dobrze zbudowanym żołnierzem. Nosił się na czarno jak większość szlachty Kordyjskiej. Jego głębokim niebieskim oczom opierało się niewiele niewiast.

Gdy już poluźnili uściski Jackob Torres zapytał:
-  Co cię sprowadza tak szybko. Nodar mówił, że wyjechałeś na długie polowanie. Nie spodziewałem się ciebie wcześniej jak za tydzień! - Na jego twarzy gościł miły przyjacielski uśmiech.


=====================

Spostrzegawczość
Mercier - 5

Offline

 

#6 2017-01-20 14:47:57

 Raga

Użytkownik

Skąd: Krosno
Zarejestrowany: 2014-01-12
Posty: 246
Punktów :   

Re: Akt I Scena 2 - Dominante

Markus Mercier:
Przyjmuję kieliszek z winem i podchodzę do wskazanego fotela a następnie rozsiadam się w nim wygodnie.
Smakuję łyk wina i delektuję się nim w ciszy po czym odzywam się:
- Panie Mendoza. Ja w sprawie Twojej córki. Słyszałem o tym nieszczęściu.
Mówię bez większego przejęcia. Staram się aby moje słowa były rzeczowe.
- Niewielu zostało porządnych ludzi jak my, więc wypadało by sobie pomagać w potrzebie.
Wstaje i zaczynam się przechadzać po pokoju.
- Z tego co się dowiedziałem to stała się ona celem raptu jakiegoś.
Podchodzę do biurka Mendozy i zerkam niepostrzeżenie na porozrzucane papiery - ciekawe czego dotyczą?
Następnie z powrotem patrzę Mendozie w twarz:
- Jak mogę Ci pomóc przyjacielu.

Zwroty jakich używam nie mają na celu przerysowywać naszych relacji, a jedynie być zwrotami grzecznościowymi między życzliwymi sobie osobami o tym samym statusie.
(Etykieta + wiarygodność)

Ostatnio edytowany przez Raga (2017-01-20 14:48:42)

Offline

 

#7 2017-01-21 02:35:52

Elwin

Użytkownik

Zarejestrowany: 2016-10-25
Posty: 78
Punktów :   

Re: Akt I Scena 2 - Dominante

Nikoła Dymitrow:
- Witaj stary druhu - powitał Torresa z uśmiechem na ustach.
- Nie do końca masz rację niestety. Dalej poluję, tylko zwierzyna się zmieniła.
- Jeśli możemy porozmawiać gdzieś na osobności to byłbym wdzięczny...
Po usadowieniu się w pomieszczeniu razem z Torresem i łyknięciu sobie z piersióweczki dla poprawy pamięci.
- Nie brakuje Ci przypadkiem jakiś gwardzistów ? Gdyż kiedy siedzieliśmy sobie w karczmie jakieś hultaje w ich barwach na nas napadły. Jak się okazało nie była to ich własność, za to dziury po kulach mogły być przez nich zrobione.
- Ich przywódca, na którego wołają Lucien, podawał się za Ciebie kolego i chciał wszystkich obrabować albo i gorzej. Niestety uszedł nam... ale nie bój się wiem gdzie go szukać - uśmiecha się drapieżnie.
- Mam więc do Ciebie takie o to pytanie. Masz ochotę zapolować na niebezpieczną zwierzynę ?

Ostatnio edytowany przez Elwin (2017-01-21 02:38:57)

Offline

 

#8 2017-01-23 08:32:39

Fenrir

Administrator

Zarejestrowany: 2014-01-11
Posty: 281
Punktów :   

Re: Akt I Scena 2 - Dominante

*** Mercier ***

Mercier rzucił szybkim okiem na papiery. W większości były to weksle dłużnicze, sumy wypisane były tak koślawo, że ich nie odczytał, ale cyfr w rzędzie było sporo. Było tam też parę zaczętych listów. Na swoim biurku Mendoza zgromadził na pewno malutki majątek.

Ależ dziękuję szanowny Panie… Znaczy drogi przyjacielu - poprawił się upił łyk wina, nieco za duży i  się zakrztusił po chwili opanował się i dodał - znaczy Pańska pomoc choć nieoceniona jest już zbędna. Córka wróciła. Cała i zdrowa - dodał jeszcze bardziej pośpiesznie. - Ale jestem wielce rad z pośpiechu i zainteresowania problemem. Konstancjo!! - zawołał - Przyprowadź tu moją córkę! - niemal od razu boczne drzwi się uchyliły a do pomieszczenia weszła prawdziwa piękność.

http://i.skyrock.net/6282/86416282/pics/3204809879_1_16_8MFnph4E.jpg

Długie blond włosy opadające falami na zgrabne odsłonięte ramiona. Duże, bystre oczy, malutki ale zadziorny nosek. Wyglądała jeszcze piękniej niż miniatura, w którą Mercier tak intensywnie się wpatrywał. Poruszała się z gracją i pewnością siebie. Uprzejmie dygnęła.

- Moja córka Anna - przedstawił Mendoza.

Dziewczyna skinęła posłusznie głową, ale ściągnęła gniewnie brwi. Ta odrobina buntu i arogancji tylko dodała jej uroku...


*** Dymitrow ***

Dymitrow z Torresem usiedli w niewielkim pomieszczeniu niedaleko koszarowej kuchni. Torres wyciągnął skądś butelczynę i dwa kubki. Po dwóch szybkich kolejkach zaczęli spokojnie rozmawiać. Gdy Dymitrow spytał o zaginionych gwardzistów Torres nieco posmutniał.
- Niestety. Masz rację. Zaginęła grupa sierżanta Castle. Mieli unieszkodliwić grupę banitów i zaginęli. Dwie grupy już ich szukały. Nawet pojawiło się podejrzenie o dezercję. Ale jeśli jest tak jak mówisz. Musi się o tym dowiedzieć kapitan Bequist. Wypili jeszcze po jednym i dopiero wtedy Torres wstał i powiedział.
- Słuchaj Ja ci wierzę. Ale ja niewiele sam mogę zrobić to co powiedziałeś mi musisz przestawić Livertowi. Jeśli go przekonamy pewno jeszcze dzisiaj ruszymy.

Dymitrow ruszył za Torresem. Schodami wspięli się na piętro i po krótkim spacerze dostali się przed biuro kapitana. Torres bez zastanowienia otworzył drzwi i wszedł do środka. Dymitrowa to również zaskakiwało z jaką bezpośredniością gwardziści odnosili się do swojego kapitana. Mimo to wszedł za Torresem.

Gabinet był duży, ale kiepsko oświetlony niewielkimi oknami. Za dużym biurkiem zawalonym mapami siedział Livert Bequist.

https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/736x/6d/50/12/6d501226e31217ef924b74189f28f9df.jpg

Był to średniego wzrostu mężczyzna. Już starszy, po tym jak się nosił widać było doświadczonego żołnierza. Obok niego stało jego dwóch adiutantów. Na widok nie do końca proszonych gości. Podniósł sie i powiedział.

- Torres. Akurat miałem cię wezwać. - zaczął kapitan.

Torres zatrzymał sie parę kroków przed biurkiem i zaczął.

- Panie Kapitanie. To Nikoła Dymitrow, słyszał Pan o nim. Odnalazł  grupę sierżanta Castle… - Kapitan przerwał Torresowi podniesieniem ręki.

- Wybacz Torres, ale zostałem zmuszony... - Bequist nabrał powietrza, szykując się do wypowiedzenia czegoś co z trudem miało mu przejść przez gardło. - Jackobie Torres jesteś aresztowany w imieniu Cesarza za rozboje, gwałty i kradzieże, oraz za oczernianie dobrego imienia Gwardii Dominante! Do czasu procesu zostaniesz osadzony w miejskim więzieniu… - Adiutanci kapitana ruszyli w kierunku Torresa -  Oddaj broń Jackobie, nie pogarszaj swojej sytuacji….

-----------------

Mercier test spostrzegawczości 10

Offline

 

#9 2017-01-23 09:11:46

Elwin

Użytkownik

Zarejestrowany: 2016-10-25
Posty: 78
Punktów :   

Re: Akt I Scena 2 - Dominante

Nikoła Dymitrow:
Zastępuje drogę adiutantom trzymając ręce z dala od broni w pokojowym geście.
- Z najwyższym szacunkiem kapitanie ale on tego nie zrobił. Mam na to dowody - mówię szybko.
- Zostałem napadnięty przez zbójców a ich herszt podawał się za Torresa, mieli na sobie kolory gwardii Dominante... jak się potem okazało z dziurami po postrzałach jakie sami zrobili.
- Zabiłem pare opryszków i wiem gdzie mają siedzibę. Jestem Nikoła Dymitrow, kiedyś ze zwiadu agaryjskiej armii... i chce z wami zapolować... takie szumowiny nie ujdą w siną dal. Chcę, żeby zapłacili za to co zrobili.
- Dobry kapitanie niech pan z nami sprawdzi ten trop ponieważ, chce pan zatrzymać niewinnego człowieka.

Offline

 

#10 2017-01-23 09:26:25

 Raga

Użytkownik

Skąd: Krosno
Zarejestrowany: 2014-01-12
Posty: 246
Punktów :   

Re: Akt I Scena 2 - Dominante

Markus Mercier:
Wpatruję się w zachwycie (trochę przesadnym - etykieta) w córkę Mendozy i odstawiam kielich.
Idę w kierunku Anny po drodze kierując słowa na zmianę do niej i Mendozy.
- Anioł! Słowo daję Mendoza. Wiedziałem, że masz piękne córki, ale nie spodziewałem się, że aż tak!
Podchodzę do niej i wyciągam do niej dłoń. Nietaktem było by gdyby nie podała mi swojej.
Kieruję ją przodem w kierunku fotela. Idę pół kroku za nią, prawą dłonią trzymam za jej prawą dłoń, a lewą za plecami pod łokieć. Prowadzę krokiem jakiegoś dworskiego tańca. Zaraz przed fotelem wykonuję nią obrót.
- Jaka gracja! Człowiek od razu czuje się z 10 lat młodszy. Oj gdybym nie miał swoich lat to pewnie z łatwością mogła byś Pani mi w głowie pomieszać.
Uśmiecham się szczerze. Następnie sadzam ją na fotelu.
Staram się, by moje zachowanie okazywało uwielbienie względem tej młodej panny i nie było w żaden sposób odebrane jako afront.
Ustawiam się tak żeby oboje mnie mieli w swoim polu widzenia. Podnoszę kielich i biorę łyk.
- Powiedz mi drogi przyjacielu i Ty piękna Pani cóż to się stało? Rozumiem że Panienka cała i zdrowa do domu wróciła, ale szczerze jestem ciekaw jakież były ku temu okoliczności.
- Wybacz przyjacielu, ale innego pomysłu nie mam aby jeszcze chwile przedłużyć chwilę obcowania z tą pięknością.
Uśmiecham się sympatycznie jednocześnie robiąc przepraszająca minę w stronę Anny.

Ostatnio edytowany przez Raga (2017-01-23 09:30:25)

Offline

 

#11 2017-01-23 10:23:17

Fenrir

Administrator

Zarejestrowany: 2014-01-11
Posty: 281
Punktów :   

Re: Akt I Scena 2 - Dominante

*** Mercier ***

Anna skinęła głową i przyjęła rękę Merciera. Jednak z każdym ich wspólnym krokiem twarz Mendozy robiła się coraz bardziej purpurowa.  Jednak słysząc

- Wybacz przyjacielu, ale innego pomysłu nie mam aby jeszcze chwile przedłużyć chwilę obcowania z tą pięknością. - nie wytrzymał wstał i wybuchnął…
- KONSTANCJO… Zabierz stąd moją niewdzięczną córkę!!!... - Jego głos grzmiał gromem po całym domu.
- Ależ ojcze - zaczęła Anna z tonem ewidentnie nastawionym na drażnienie ojca - przecież nie godzi się tak traktować gościa…
- Zamilcz… - warknął ostrzegawczo Mendoza - Jeszcze z Tobą nie skończyłem… Ty NIEWDZIĘCZNICO!! Jeszcze pożałujesz… - W tonie Mendozy słychać było groźbę. - KONSTANCJO!!!

Drzwi otwarły się i do środka niemal wbiegła służąca, która otwierała drzwi…Upadła na kolana przed Anną i z wielką prośbą w głosie zaczęła.

- Panienka ze mną pójdzie… Błagam… Niech Panienka nie drażni Ojca!! - w głosie służącej słychać było ewidentnie strach…

- Pan wybaczy Panie Mercier - zaczął Mendoza głosem pewnym jakiego dzisiaj jeszcze Mercier nie słyszał - To są sprawy rodzinne i takimi powinny pozostać. Dziękuję za zainteresowanie i przepraszam za kłopot. Trafi Pan do drzwi?

*** Dymitrow ***

Obaj adiutanci stanęli przed Dymitrowem ostentacyjnie kładąc dłonie na rękojeściach rapierów.  Zapadła krępująca, pełna napięcia cisza… Wreszcie odezwał się kapitan.
- Wierzę panu, Panie Dymitrow. Mam nadzieję, że powtórzy to Pan na procesie. Ale rozkazy są rozkazami. Torres, proszę cię odłóż broń. Uwierz mi Gwardia zrobi wszystko by jakoś cię z tego wyciągnąć!

Torres wyciągnął swój rapier ze świstem. Dymitrow widział, że adiutanci przed nim zaczęli dobywać swoją broń. Ale Torres rzucił rapierem pod nogi.

- Livert… Twoi ludzie ci tego nie zapomną…

Adiutanci minęli Dymitrowa i chwycili Toresa za ramiona wyprowadzając go z sali.

- Wiem... - szepnął do siebie Livert i opadł ciężko na krzesło… Drzwi za Torresem się zamknęły. Kapitan podniósł wzrok na Dymitrowa i powiedział.

- A teraz opowiedz mi co dokładnie zaszło.

Offline

 

#12 2017-01-23 10:37:15

Elwin

Użytkownik

Zarejestrowany: 2016-10-25
Posty: 78
Punktów :   

Re: Akt I Scena 2 - Dominante

Nikoła Dymitrow:
- Kapitanie to odbyło się wczoraj... - streszcza mu historie spotkania rabusiów, walki z nimi oraz odkrycia zniszczonych przez kule mundurów na nich.
- Po tym wszystkim wyruszyłem na ich poszukiwania i trop prowadzi do ruin... jest ich tam sporo więc przydała by mi się pomoc Pana i gwardii Dominante.
- Jestem gotów służyć panu. Trzeba oczyścić imię pana Torresa, który jest zacnym człowiekiem i nie zasługuje na takie traktowanie.
- Chcę też Pana słowo kapitanie, że do czasu rozwiązania tej sprawy Torresowi się nic nie stanie. Ktoś chce się pozbyć dobrego człowieka i szanowanego gwardzisty oczerniając go. Możliwe, że Torres jest albo był blisko odkrycia jakiegoś spisek... czemuż by inaczej ktoś robił sobie tyle trudu żeby go zdyskredytować zamiast po prostu zabić ?
Obserwuję bacznie kapitana i czekam na jego reakcję, dłoń mam blisko lewaka ale nie na tyle żeby wzbudzić podejrzenia.

Offline

 

#13 2017-01-23 11:13:11

 Raga

Użytkownik

Skąd: Krosno
Zarejestrowany: 2014-01-12
Posty: 246
Punktów :   

Re: Akt I Scena 2 - Dominante

Markus Mercier:
Uśmiecham się szeroko i powoli cofam się w kierunku drzwi.
- Ależ oczywiście przyjacielu! Jeśli jednak będę w okolicy następnym razem to nie omieszkam zapowiedzieć się i wpaść na kielich tego przedniego wina którym mnie poczęstowałeś. Tymczasem już mnie nie ma - również mam do załatwienia jeszcze kilka swoich spraw w mieście. Do zobaczenia przyjacielu!
Tymi słowami zamykam za sobą drzwi. Szybko zerkam jeszcze do góry na balustradę schodów licząc że tam kieruje się Anna ze służącą. Moje pożegnanie było wystarczająco głośne aby zwrócić ich uwagę.
Stojąc pod drzwiami mówię donośnym głosem.
- Niestety czas już na mnie, proszę o mój płaszcz, rękawiczki i kapelusz.
Jeśli moje rzeczy poda mi służący to proszę o przekazanie informacji jeśli Konstancja to mówię jej bezpośrednio ale tak żeby jakieś podsłuchujące panny/służące mogły usłyszeć.
- Bardzo przepraszam, jeśli swoją obecnością czy zachowaniem spowodowałem afront. Mam nadzieję iż zostanie mi to wybaczone, a jeśli w jakiś sposób mógłbym COŚ W TEJ SYTUACJI ZROBIĆ to służę pomocą.

(Bardzo podejrzane wydało mi się zachowanie Mendozy. Wręcz zaczyna wątpić w jego stabilność psychiczną. Sprawia wrażenie gwałtownika i stara się kontrolować i przymuszać do swej woli biedną Annę. Mam nadzieję, że Konstancja lub Anna słyszały moją rozmowę i mogę liczyć na jakiś liścik od  nich)

Szacuję ile czasu minęło. Wydaje mi się że nie zmarnowałem go dużo. Jeśli kościół mojego znajomego księdza Angela Romero jest niedaleko to kieruję się jeszcze tam. Jeśli to zajęło by zbyt dużo czasu to wracam pod Ściętego Elfa aby Dymitrov nie musiał na mnie zbyt długo czekać.

Offline

 

#14 2017-01-23 13:31:33

Fenrir

Administrator

Zarejestrowany: 2014-01-11
Posty: 281
Punktów :   

Re: Akt I Scena 2 - Dominante

*** Mercier ***

Konstancja odłączyła się od Anny, która odprowadzała Merciera czujnym wzrokiem i podała wychodzącemu płaszcz. Szeptem potwierdziła, że przekaże słowa Panience.

Mercier znalazł się na ulicy i ruszył w kierunku Kościoła pod wezwaniem Gniewu Pańskiego.

Świątynia ta wielkością dorównywała katedrom w innych częściach Kordu. Górowała strzelistymi wieżami nad sąsiadującymi budynkami. Przewyższała je przepychem rzeźb i zdobień. Cały fronton kościoła przedstawiał scenę upadku rodian. Przez olbrzymie wrota mogłaby przejechać para jeźdźców obok siebie nawet nie schylając głów.  Wnętrze również przytłaczało przestrzeniom, kunsztem architektonicznym i artystycznym. Główny ołtarz w całości inkrustowany złotem i drogimi kamieniami. Przedstawiał św. Doriana, który dwuręcznym mieczem przygwoździł do ziemi potężnego deviria. Mistrzostwo rzeźbiarza było niezaprzeczalne. Uchwycił każdą cząstkę gniewu promieniującego od Świętego. Jego nieludzką wręcz siłę i potęgę wiary w Jedynego. Mercier zatrzymał się zauroczony grą kolorowych refleksów rzucanych przez olbrzymie witraże. Dopiero pochwili uklęknął i zmówił krótką modlitwę. Po czym zagłębił się między ławy w kierunku konfesjonału. Gdzie, jak zapewniał kościelny, spotkany na schodach, miał obecnie znajdować się Romero.

Mercier znalazł go bez trudu. W cieniu bogato zdobionego konfesjonału siedział Romero. Na kolanach miał rozłożony brewiarz. Jednak szczelnie zamknięte powieki całkowicie uniemożliwiły czytanie. Gdy Mercier podszedł jeszcze parę kroków cichy szmer oddechu okazał się odgłosem nie tyle szeptanej modlitwy co prędzej cichego chrapania.

*** Dymitrow ***

Livret w zamyśleniu zaczął bawić się swoją krótką bródką. Brwi ściągnął mocno rozważając słowa zwiadowcy.
- Teraz wszystko zaczyna się klarować. - powiedział ciężko wzdychając. - Niestety Lantess związał mi ręce. Chroniłem gwardię jak tylko potrafiłem, ale ktoś mocno wpływa na Gubernatora. Dziwi mnie, że dał wiarę tym oberwańcom, którzy oskarżyli Torresa. Jednak ten ktoś ma duży wpływ na Gubernatora tak silny, że cała Gwardia została ujęta w złym świetle. Boję się, że jakiekolwiek działania, które teraz podejmiemy zostaną obrócone przeciwko nam, zostało mi to dość dosadnie przekazane. Jako gwardia nie jesteśmy w stanie podjąć teraz skutecznych działań, automatycznie zostaniemy oskarżeni o fałszowanie zeznań by uratować towarzysza broni. Takie działania w najlepszym wypadku nie pomogą Torresowi w najgorszym pogrążą do reszty Gwardię.

Zapadła krępująca cisza. Po chwili Kapitan kontynuował.

-  Pewno nie uda nam się pomóc Torresowi…. Oby jego ofiara pomogła uratować samą gwardię. - Livert oparł łokcie na biurku i schował w dłoniach twarz… Po chwili wyprostował się, a chwilowa słabości natychmiast zniknęła, pozostawiając siłę i pewność siebie.

- Dymitrow! Słuchaj! Jesteś, tak jak my, przyjacielem Torresa i wiem, że sprawy tak nie zostawisz. Torres jest bardzo dobrym żołnierzem. Żaden z nas nie chce go zostawić. My jednak mamy związane ręce. Ciebie z kolei nie obejmują rozkazy Lantessa, ty możesz coś zmienić w tej sytuacji. Postaram się znaleźć ci paru ludzi do pomocy i przekażę przez nich co uda mi się ustalić. Jestem także do twojej dyspozycji we wszystkim co było by ci potrzebne. Najlepiej jednak nie kontaktujemy się osobiście. Niestety otwarty szturm oddziału gwardii na umocnioną siedzibę bandytów nie wchodzi w rachubę, ale liczę że wymyślisz coś innego.

Offline

 

#15 2017-01-23 14:19:52

 Raga

Użytkownik

Skąd: Krosno
Zarejestrowany: 2014-01-12
Posty: 246
Punktów :   

Re: Akt I Scena 2 - Dominante

Markus Mercier:
Podchodzę do przodu konfesjonału i nachylam się do księdza.
- Niech będzie pochwalony Jedyny...
Zapewne Ojciec Romero podrywa się i stara opanować. Uśmiecham się do niego...
- Wyspowiadać się chciałem.
Podchodzę do kratki konfesjonału...
- Jak już mówiłem niech będzie pochwalony Jedyny.
- Ojcze Romero potrzebuję Twojej mądrości i ... WIEDZY
- Coś niedobrego dzieje się w domu mojego przyjaciela Raula Mendozy. Dostałem od niego informację iż córka jego porwana została i prosi mnie o pomoc. Następnego dnia zjawiam się ja u niego w domu a tu córka cała i zdrowa. Mendoza jakiś niespokojny, bez powodu krzyczy na nią, wyzywa od niewdzięcznic. Służba przerażona, Anna zrozpaczona. Źle się tam u nich dzieje.
- Doradź dobry ojcze, podpowiedz na Jedynego cóż złego może się tam dziać. Gdzież zasięgnąć języka. Kogóż wspierać, a kogóż o opamiętanie wzywać?
- Jakiś cień wisi nad nimi i przeczuwam, że Ty wiesz jaki ona ma kształt.

Ostatnio edytowany przez Raga (2017-01-23 19:05:06)

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.manager-bundesligi.pun.pl www.sach.pun.pl www.blackcherry.pun.pl www.laura-samojlowicz.pun.pl www.samurajowie.pun.pl